Tydzień bez planu podróży: wakacje w Vila Nova de Gaia i Porto w Portugalii

Przyznam się jako pierwszy: kiedy podróżuję, staram się zobaczyć i zrobić jak najwięcej. Zazwyczaj nie odwiedzam tego samego miejsca dwa razy (świat jest szeroki), więc FOMO jest prawdziwe, szczególnie gdy jestem za granicą. Jednak podczas naszej ostatniej podróży do Portugalii odwróciliśmy scenariusz i wróciliśmy do domu z zaskakująco wysokim poczuciem spełnienia.
To, co skłoniło mnie do powolnej podróży, to moi teściowie. Są na emeryturze i postanowili spędzić miesiąc w Vila Nova de Gaia, ojczyźnie wina porto, tuż za rzeką od Porto. Przybyli tydzień przed nami, więc kiedy tam dotarliśmy, przyzwyczailiśmy się do ich stylu podróżowania.
To było odkrywcze dla kogoś takiego jak ja, kto zazwyczaj ma plan zaczynający się o 7 rano każdego dnia i napięty harmonogram. Zazwyczaj robiliśmy luźne plany poprzedniego wieczoru, ale ostatecznie podejmowaliśmy decyzje w locie i na podstawie tego, jak się czuliśmy każdego dnia.
Poniżej zamieściłam pięć długich wskazówek, jak spędzić wakacje w Vila Nova de Gaia i Porto w Portugalii bez planu podróży – w powolny, lokalny sposób.
[W tym artykule znajdują się linki afiliacyjne do zaufanych partnerów]


Spędzenie miesiąca w hotelu jest nie tylko drogie, ale i niewygodne. Dlatego nasi teściowie wybrali dwupokojowe mieszkanie przez VRBO . Postanowili zatrzymać się w dzielnicy mieszkalnej Vila Nova de Gaia, a nie w samym środku ruchliwego Porto.
Właśnie wróciliśmy z wizyty w Göteborgu w Szwecji , gdzie zatrzymaliśmy się w hotelach na tydzień, więc to była prawdziwa zmiana tempa i scenerii. Gdy szliśmy do apartamentu, obserwowaliśmy używane sznurki do bielizny, włóczące się bezpańskie koty, miejscowych rozmawiających przy Super Bock w kawiarni po drugiej stronie ulicy i dzieci bawiące się na zewnątrz.


Sam apartament miał wszystko, czego potrzebowaliśmy: pełną kuchnię, klimatyzację, pralkę (choć nie było suszarki, o której porozmawiamy później), część wypoczynkową, dwie sypialnie, dwie łazienki i rozległy taras z miejscami do siedzenia i grillem. Nie nazwałbym apartamentu dużym, ale z pewnością był przytulny i wydajny.
Chociaż lubiliśmy jeść w restauracjach, nie jedliśmy na mieście każdego posiłku. Kilka razy podczas naszego pobytu zakładaliśmy plecaki i szliśmy do sklepu spożywczego w Vila Nova de Gaia, Auchan . Wędrowanie po miejscu, w którym nie rozumiesz w pełni języka i nie potrafisz przeczytać etykiet, jest samo w sobie doświadczeniem.



Jeśli nigdy nie odwiedziłeś lokalnego sklepu spożywczego za granicą, gorąco polecam. Zawsze, gdy zatrzymujemy się w jednym miejscu na co najmniej tydzień, mój mąż i ja zawsze robimy zakupy spożywcze zaraz po przyjeździe. Uważam, że niezwykle interesujące jest obserwowanie, co ludzie w innych częściach świata wolą, jeśli chodzi o warzywa, owoce, owoce morza i mięso, ponieważ lokalny klimat i geografia często kształtują ich wybory.
W Vila Nova de Gaia i Porto, dwóch nadmorskich destynacjach, owoce morza były bardzo popularne. Widzieliśmy mnóstwo suszonego solonego dorsza i oczywiście lokalny przysmak, sardynki! Będąc tak blisko Hiszpanii, całe nogi Jamón Ibérico były również w dużych ilościach, wraz z szerokim wyborem serów i oliwek. Nie trzeba dodawać, że często raczyliśmy się wędlinami.



Kolejną przyjemną niespodzianką był smak pomarańczy. Pomarańcze są ważną częścią diety w Portugalii, a nawet zwykła pomarańcza wydawała się mieć dwadzieścia razy więcej smaku niż byliśmy przyzwyczajeni. Cieszyliśmy się nimi większość poranków jako świeżo wyciskanym sokiem pomarańczowym.
Nie pomińcie też piekarni! Bardzo nam smakowała pastel de nata , popularna portugalska tarta z kruchym spodem, kremowym nadzieniem z kremu jajecznego i karmelizowanym wierzchem. W sklepie było też kilka niespodziewanych widoków, jak np. hot dogi w słoikach, a nawet całe zamrożone prosię.



Na koniec udaliśmy się do lokalnego sklepu mięsnego o nazwie Carnes Casal , gdzie kupiliśmy największy kawałek steka, jaki kiedykolwiek widzieliśmy. Zabraliśmy go z powrotem do naszego mieszkania, rozpaliliśmy grilla i zjedliśmy pyszny domowy posiłek z lokalnych składników.



Podczas naszego tygodnia w Portugalii skorzystaliśmy z usługi przejazdów Bolt tylko raz, i to podczas jednodniowej wycieczki do Guimarães. Planowaliśmy jechać pociągiem, ale trwający strajk ograniczył trasy, a bilety były wyprzedane, gdy sprawdzaliśmy dwa dni wcześniej.
Nasze mieszkanie znajdowało się w samym sercu dzielnicy mieszkalnej, więc aby dotrzeć nad brzeg morza pieszo, trzeba było przemieszczać się pomiędzy lokalnymi społecznościami, co pozwoliło nam przyjrzeć się, jak żyją tam ludzie.



Jedną rzeczą, którą zauważyliśmy, było to, że Portugalczycy często zbierali się w ciągu dnia w lokalnych barach i kawiarniach, aby cieszyć się lodowatym Super Bock , portugalskim piwem, które można znaleźć niemal wszędzie.
Spacer do nabrzeża nie był wcale zły. Było kilka pagórkowatych terenów, ale ogólnie zajęło nam to około 20-30 minut w spokojnym tempie. Będąc po stronie Vila Nova de Gaia nad rzeką Duero, mogliśmy podziwiać wspaniałe widoki na Porto.



Vila Nova de Gaia to miejsce narodzin wina porto, więc naturalnie znajduje się tu mnóstwo piwniczek z winami, zwanych lokalnie „jaskiniami”, w których można spróbować i dowiedzieć się więcej na temat tego kultowego napoju wytwarzanego z winogron uprawianych w dolinie rzeki Duero.



Było kilka turystycznych miejsc, takich jak The Fantastic World of the Portuguese Sardine , a także uliczni sprzedawcy oferujący wyroby z korka, takie jak torebki, buty i inne pamiątki, wzdłuż nabrzeża. Korek jest integralną częścią gospodarki Portugalii, ponieważ kraj ten jest największym na świecie producentem i eksporterem korka, używanego nie tylko do zatyczek do wina, ale także w modzie, wystroju wnętrz i produktach zrównoważonych.

Były też okazje, aby wybrać się na przejażdżkę tradycyjną łodzią rabelo wzdłuż rzeki Duero. Łodzie te były kiedyś używane do transportu beczek wina porto z winnic w dolinie Duero do piwnic winiarskich w Vila Nova de Gaia.
Można też było przejechać się kolejką linową Gaia Cable Car , kolejką gondolową z, jak sobie wyobrażałem, niesamowitymi widokami na rzekę Duero, dachy Porto i słynny most Dom Luís I. Most zaprojektował Théophile Seyrig, który był studentem, a później partnerem biznesowym Gustave'a Eiffla.

Most Dom Luís I ma zarówno dolny, jak i górny poziom, łączący Porto i Vila Nova de Gaia, i przeszliśmy przez oba podczas naszej wizyty. Dolny poziom ma chodniki i obsługuje ruch samochodowy, podczas gdy górny poziom jest zarezerwowany dla pieszych i tramwajów. Szczególnie podobały nam się widoki z góry, z której widać oba miasta.



Po przekroczeniu mostu do Porto stanęliśmy przed decyzją: wjechać kolejką Porto Funicular na strome wzgórze w kierunku naszego miejsca na lunch w okolicy Batalha, czy wspiąć się po 225 schodach. Wybraliśmy Funicular dos Guindais, który kosztował tylko kilka euro i oferował piękne widoki, gdy wjeżdżał na zbocze wzgórza, chociaż był dość ciasny. Powiedziałam nawet mężowi, że czuję się jak sardynka w puszce!
Skoro mowa o sardynkach, byłoby wstydem nie spróbować świeżo złowionych i grillowanych sardynek w Portugalii. Początkowo planowaliśmy pójść do tej samej restauracji, którą odwiedził i polecił szef kuchni Jamie Oliver w Vila Nova de Gaia.






Ale z powodu całego szumu wokół restauracji od czasu jego wizyty, postanowiliśmy wesprzeć restaurację tuż obok, Abrigo do Pescador . Postąpiliśmy zgodnie z techniką, której nauczył się Jamie Oliver , używając grillowanego chleba, aby wchłonąć część nadmiaru oleju. Doświadczenie? Fantastyczne!
Wcześniej wspomniałem, że nasz apartament VRBO nie miał suszarki. W okolicy, w której mieszkaliśmy, wydawało się to powszechne, ponieważ wiele osób używało sznurków do bielizny. Ponieważ tydzień wcześniej byliśmy w Szwecji, rozpaczliwie potrzebowaliśmy czystego prania. Więc pewnego dnia wypraliśmy ubrania w apartamencie, spakowaliśmy je do torby na pranie i poszliśmy do lokalnej pralni.


Podczas gdy my staraliśmy się zrozumieć, jak korzystać z maszyn, właściciele przyszli nam pomóc. Naturalnie, to wywołało rozmowę o naszej wizycie, która ostatecznie doprowadziła do fantastycznych rekomendacji najlepszych miejsc do jedzenia, potraw do spróbowania i rzeczy, których nie można przegapić z perspektywy miejscowego.
Nawet po tym, jak właściciele musieli wyjechać, zaczęliśmy rozmawiać z inną miejscową, która również suszyła pranie. To doprowadziło do jeszcze większej liczby sugestii, wraz z odpowiedziami na pytania, które chcieliśmy zadać komuś. Chociaż angielski kobiety był trochę łamany, fajnie było spróbować połączyć angielski z portugalskim.



Jeśli chodzi o rekomendacje kulinarne, doradzono nam odwiedzenie Café Santiago w Porto i spróbowanie francesinhy, sycącej portugalskiej kanapki składającej się z warstw chleba, szynki, kiełbasy i steku, wszystko pokryte roztopionym serem i polane bogatym, pikantnym sosem pomidorowo-piwnym.



Jeśli chodzi o rzeczy do zrobienia, zasugerowano nam odwiedzenie dzielnicy kulturalnej World of Wine (WOW) w Vila Nova de Gaia. Można tam zwiedzić siedem różnych muzeów, wziąć udział w degustacjach i warsztatach, kupić wyjątkowe pamiątki i zrelaksować się w kawiarniach. Odwiedziliśmy również Taylor's Port , jednego z najstarszych i najsłynniejszych producentów wina Porto w Vila Nova de Gaia, gdzie mój mąż i jego tata wzięli udział w degustacji.

Inną rekomendacją było wzięcie e-rowerów i udanie się na wybrzeże i plaże. To była aktywność, którą mój mąż i teść lubili wspólnie. Najciekawszą częścią ich przejażdżki było odkrycie Capela do Senhor da Pedra , starej kaplicy dramatycznie położonej na skalistym występie tuż przy skraju linii brzegowej, gdzie fale rozbijają się o jej podstawę. Zjedli również posiłek nad wodą.
Nie wyczerpaliśmy się, próbując zobaczyć każdy punkt orientacyjny, muzeum lub atrakcję w Porto lub Vila Nova de Gaia, i jestem z tym całkowicie w porządku. Zamiast tego spędziliśmy czas relaksując się na pięknym patio apartamentu, gotowaliśmy wiele własnych posiłków i upewniliśmy się, że jesteśmy wypoczęci, co oznaczało, że nie wybiegaliśmy o świcie każdego dnia. Po prostu poddaliśmy się nurtowi i cieszyliśmy się podróżą w komfortowym tempie.



Jedynym zaplanowanym wyjściem, jakie mieliśmy podczas naszej wizyty, było uczestnictwo w meczu FC Porto kontra Boavista, na który kupiliśmy bilety z wyprzedzeniem. Było to nasze pierwsze europejskie doświadczenie piłkarskie i zdecydowanie spełniło oczekiwania.
Podczas meczu kibice FC Porto wpadli we wściekłość z powodu gola Boavisty i zaczęli odpalać race na boisku. Po ostatnim gwizdku kibice Boavisty odsłonili baner, na którym lalka Chuckie dekapituje maskotkę Porto – smoka. Obejrzyjcie filmik na Instagramie Wander Worthy . Powiedzmy, że kibice są bardzo oddani swoim drużynom i byli całkiem zabawni.



Odwiedziliśmy Graham's Port Lodge kilka razy podczas naszego pobytu. Położony wysoko na zboczu wzgórza, Graham's oferuje jadalnię na świeżym powietrzu z niesamowitym widokiem na oba miasta. Chociaż nie zjedliśmy tam pełnego posiłku, delektowaliśmy się małymi daniami, winem i pięknymi widokami tętniących życiem miast i łodzi płynących wzdłuż rzeki Duero.
Jak wspomniałem wcześniej, wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę do Guimarães, miejsca narodzin Portugalii i wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Chociaż zaproponowano nam inne miejsca, takie jak odwiedzenie Aveiro lub rejs po dolinie rzeki Duero, zdecydowaliśmy się na bardziej historyczne miejsce docelowe i cieszymy się, że tak zrobiliśmy.



Jeśli wybierasz się do Guimarães, gorąco polecam skorzystanie z pieszej wycieczki z przewodnikiem z InsighTours . Właściciel, Rui Rodriguez, jest niesamowicie kompetentny i pełen pasji w stosunku do swojego rodzinnego miasta, a także zapewnił nam wspaniałe doświadczenie, które zakończyło się winem i słodkimi przysmakami z lokalnej kawiarni. Jest trochę drogie, ale chcieliśmy wybrać prywatną wycieczkę zamiast dołączać do grupy i było absolutnie warte każdego grosza.

Podsumowując, jestem bardzo zadowolony z tego, jak potoczył się nasz tydzień w Portugalii. Chociaż przyjechaliśmy bez ustalonego planu lub trasy, zanurzyliśmy się w lokalnej kulturze i wróciliśmy do domu czując się spełnieni i wzbogaceni.
Jeśli kiedykolwiek spędzisz przynajmniej tydzień w jednym miejscu za granicą, gorąco polecam wypróbowanie tego podejścia przynajmniej raz. To fantastyczny sposób na głębsze połączenie się z miejscem i jego mieszkańcami.

wanderwithalex