Mieszkam w „czwartym najgorszym nadmorskim kurorcie w Wielkiej Brytanii” i trzy rzeczy doprowadzają mnie do szału

Kiedy Which? opublikował swoją coroczną listę najlepszych nadmorskich kurortów w kraju, nie mogłem się doczekać, żeby sprawdzić, czy moje rodzinne miasto się w niej znalazło. I tak się stało – ale z zupełnie niewłaściwych powodów.
Ku mojemu przerażeniu odkryłem, że mój ukochany Southend-on-Sea został sklasyfikowany jako czwarty najgorszy kurort w całym kraju, tuż za sąsiadującym z Essex Clacton-on-Sea, a Bangor i Bognor Regis plasują się na szarym końcu. Tak zwani eksperci z Which? przyznali temu miejscu marne 43%. A zestawienie ocen, które doprowadziło do tej oceny, jest jeszcze bardziej miażdżące.
Jedną na pięć gwiazdek przyznano plażom , krajobrazom, ciszy i spokoju oraz stosunkowi jakości do ceny. Nabrzeże/molo, sklepy, parking i atrakcje turystyczne nie wypadły dużo lepiej, uzyskując dwie gwiazdki na pięć. Jedzenie i napoje w mieście to jedyny element, który otrzymał wysokie noty... trzy na pięć.
Więc jestem tu, żeby wyjaśnić, dlaczego to kompletna bzdura. Mógłbym wyrecytować dziesiątki powodów – w tym to, że to najsuchsze miejsce w kraju – ale zawęziłem listę do trzech, które, szczerze mówiąc, doprowadziły mnie do szału, że nie podnieśli oceny.
Żadna obrona Southend nie może się zacząć bez jego najsłynniejszej atrakcji – molo. Which? najwyraźniej uznał, że jego dwie gwiazdki są gorsze od przeciętnych. Ale jest całkiem prosty powód, który jest kompletną bzdurą – tak naprawdę nie ma drugiego takiego molo na całym świecie.
Molo w Southend jest wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa jako najdłuższy pomost rekreacyjny na świecie. Turyści mogą przejść 2,1 km w głąb ujścia Tamizy i podziwiać piękną panoramę wybrzeża Essex. Przy odrobinie szczęścia można nawet zobaczyć foki i delfiny pływające wokół pylonów podtrzymujących tę imponującą konstrukcję.
Dla osób o mniejszych możliwościach (lub tych, którym po prostu nie chce się jeździć), wciąż działa 134-letnia linia kolejowa, której wagony zostały niedawno zmodernizowane. Na końcu molo można delektować się zasłużonym posiłkiem w restauracji Offshore lub herbaciarni Tea with the Tide. Znajdują się tam również muzea, domki plażowe, sklepy z pamiątkami i bary.
Nie będę kłamał i mówił, że po 2,1-kilometrowym spacerze nie ma nic lepszego (takie atrakcje jak te na molo w Brighton nie byłyby niczym złym). Ale to, że ten rekordowy, 136-letni molo otrzymał tylko dwie gwiazdki, jest, szczerze mówiąc, skandaliczne.
Kolejnym klejnotem Southend, który zdają się pomijać specjaliści z Which?, jest Leigh-on-Sea. Dzielnica ta jest niewątpliwie jedną z najbardziej pożądanych w mieście, a może i w całym hrabstwie. Mieszkańcy Southend gromadzą się tam co weekend na brunch i kawę w jednej z 24 kawiarni na Broadwayu.
Niezależne sklepy są rozsiane po całym mieście dla tych, którzy mają ochotę na terapię zakupową. Jest nawet restauracja polecana przez Michelin (o nazwie „Food”, dla tych, którzy mają na to ochotę), a bary i puby ożywają nocą.
Dojazd pociągiem do Londynu zajmuje zaledwie 45 minut, więc nic dziwnego, że średnie ceny domów wynoszą 442 510 funtów – prawie 200 000 funtów więcej niż średnia krajowa. Uwielbiam krótki, 20-minutowy spacer z Broadwayu, przez tory kolejowe do Old Leigh.
Położona tuż nad brzegiem morza, dawna wioska rybacka ma piękną, brukowaną ulicę, wzdłuż której ciągną się domy z desek z XVIII wieku. Chaty są zawsze otwarte i oferują niezliczone gatunki świeżych ryb – w tym krewetki, ostrygi i małże złowione tego dnia.
Posiłek można popić kuflem piwa w niezwykle popularnych pubach Peterboat i Boatyard, z których roztacza się widok na kutry rybackie kołyszące się w estuarium. Ye Olde Smack to również popularny pub wśród miejscowych.
Wreszcie mamy gwóźdź programu w imperium Southend – jego nabrzeże. Jedna gwiazdka w rankingu Which? sugeruje, że odwiedzający zostaną powitani przez apokaliptyczne pustkowie, gdzie morze jest pełne śmieci, a sterty śmieci zakrywają każdy ślad piasku.
Ale zapewniam, że nic bardziej mylnego. Wszystkie osiem plaż Southend, rozciągających się na siedmiu milach linii brzegowej, zdobyło nagrody.
East Beach, Shoebury Common i Three Shells otrzymały łącznie nagrodę Blue Flag i Seaside Award. Tymczasem Chalkwell Beach, Jubilee Beach, Leigh Bell Wharf, Thorpe Bay i Westcliff otrzymały nagrody Seaside Award.
Oznacza to, że zostali docenieni za wysokie standardy jakości wody, czystości i udogodnień. Nie brzmi to jak ocena 1/5, prawda?
Przyznaję, że same plaże są kamieniste, więc pięć gwiazdek może być przesadą. Ale zdecydowanie zasługują na więcej niż jedną.
Żadna wyprawa nad morze nie jest kompletna bez pysznych lodów, które ochłodzą. A ja zaryzykuję stwierdzeniem, że Southend szczyci się jedną z najlepszych i najbardziej rozpoznawalnych marek lodów w kraju – Rossi's Ice Cream.
Sprzedaje je większość kiosków przy plaży, a w ich głównej kawiarni niedaleko Westcliff Beach można skosztować praktycznie każdego smaku pysznych lodów, jaki tylko można sobie wyobrazić.
Nieopodal znajduje się zespół kawiarni i restauracji znanych jako Arches – które powstały w dawnych hangarach na łodzie. Można tam zjeść obfity lunch, podziwiając widok na wodę.
Tymczasem domki plażowe w Thorpe Bay cieszą się ogromnym popytem. Jeden z nich trafił niedawno do sprzedaży za 120 000 funtów – uważa się, że jest to jeden z dwóch najdroższych domków dostępnych obecnie na rynku w całej Anglii.
No to, oto przyszłoroczna lista. Mam nadzieję, że Southend zajmie wyższe miejsce, na jakie zasługuje. Jeśli nie, cóż, zignorujcie ją...
Daily Express